sobota, 23 marca 2013

5 - Pierwszy dzień w Polsce.

Lot przebiegł spokojnie. Gdy rodzina przeszła przez bramkę przywitali ich babcia, dziadek dwie ciocie i wujek.
- Witajcie. Tak się cieszymy.- mówiła babcia, tuląc się po kolei do wszystkich.
- Pomożemy wam z bagażami.- odrzekł wujek.
20 minut później siedzieliśmy już w samochodzie cioci Zuzanny. Była młodą, wysoką i szczupłą kobietą. Ala zawsze ją lubiła. Mogły wspólnie pożartować. Odkąd pamięta, w wakacje ciocia zabierała ją nad pobliskie jezioro, chodziły razem na lody. Mówiła na nią po prostu Zuza. Mąż Zuzy- Kuba i jedyny wujek Ali też był całkiem w porządku. Siostra Zuzy- Emilia, była do niej podobna. Często spędzały we trójkę razem czas.
Lotnisko było daleko od domu babci. Podróż zajęła im prawie 3 godziny. Na miejscu oczom Ali ukazał się znajomy jej widok. Ogromne podwórko. Na jego środku stoi niewielki domek z czerwoną dachówką. Bardziej brył nowoczesny niż staromodny. Po bokach rosły morele i jabłonie. Ala uwielbiała owoce stamtąd. Równo przycięta, pięknie zielona trawa, napełniała Alę pozytywną energią. Lubiła Polskę za to, że w lato jest tu tak ciepło i słonecznie. W Londynie było nieco chłodniej, ale również zdarzały się takie cudownie dni.
Z tyłu, za domkiem mieścił się piękny ogródek z kolorowymi kwiatami. Na wiosnę wszystkie kwitły i można było poczuć ich zapach już z daleka.
Wszyscy weszli do środka.
- Siadajcie już podaję kurczaka. -powiedziała babcia.
Po zjedzonym obiedzie, zasypywano Alę tysiącami pytań. Odpowiadała na nie, czasem niechętnie.
- Zapomniałabym! Muszę zadzwonić do Patrycji!- Ali udało się wyrwać na chwilę.
Włączyła komórkę i natychmiast zadzwoniła do przyjaciółki.
- Hej już jestem u babci w domu.
- To super jak minął lot?
- Całkiem spoko. Już tęsknię.
- Ja też. Dobra leć do rodziny. Odezwę się wieczorem na Skype.
- Okej. Pa.
Zeszła na dół do salonu.
- Tak właściwie to gdzie my będziemy mieszkać?- Alę nagle olśniło. Wcześniej było jej wszystko jedno.
- U mnie. - Wyszczerzyła się ciotka Zuza.
- Super!- Ala nie kryła zadowolenia. Zuza mieszkała w Krakowie.
- A potem?- zapytała po chwili Alicja.
- Kupujemy dom w Skałkowie. To wieś w pobliżu Krakowa.- powiedział tata.
- Ale już kupiliście czy dopiero kupicie?
- Jeszcze w Londynie rozmawialiśmy z państwem w sprawie oferty kupna. Jutro jedziemy ten dom zobaczyć. Jak sprawy dobrze pójdą wprowadzimy się za miesiąc.
Popołudnie zeszło na rozmowach. Ala wyszła na dwór i spędziła tam długie 2 godziny, rozkoszując się pięknymi krajobrazami.
- Chyba nie będzie tak źle. Miesiąc u cioci w Krakowie. Potem nowy domek. Nowi znajomi. Poradzę sobie.
Ala uśmiechnęła się sama do siebie, czując, że to początek jakiejś fantastycznej przygody.


                                                                          ***

Dziękuję za wszystkie komentarze, cieszę się, że się Wam podoba. :)
Skałków to nazwa wsi wymyślona przeze mnie.



2 komentarze:

  1. Fajne ale krótkie :(
    Zapraszam do siebie,blog o HP
    http://hp-dwie-maski-jedna-twarz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń