poniedziałek, 25 marca 2013

7 - Sen.

W nocy Ala nie mogła usnąć. Cały czas rozmyślała o dziewczynce.
- O co jej chodziło?
W końcu włączyła laptopa i wpisała w Google "Heartland" w wynikach wyskoczyła jej tylko książka, związana z końmi i amerykański serial. Ala zamknęła sprzęt i bez problemu usnęła. Śniła jej się dziewczynka bawiąca się na łące. Ala stała obok. Nagle dobiegł do niej ogromny koń, Ala chciała ja uratować, ale coś ją powstrzymało. Dziewczynka zamiast uciekać siedziała spokojnie i ku zdziwieniu Ali wspięła się na grzbiet wierzchowca i popędziła przed siebie, znikając Ali z oczu. 
W następnym śnie, Ala nie wiedziała co robi. Było to dziwne uczucie. Czuła wiatr we włosach, lecz nie wiedziała co się dzieje. Cały czas miała zamknięte oczy. Wiedziała tylko, że jest bardzo szczęśliwa.
Obudziła się późno bo o 10. Ala nie umiała zazwyczaj długo spać. W weekend spała maksymalnie do 9. Poszła do kuchni. Nikogo nie było. Zobaczyła leżącą na stole kartkę:
"Pojechaliśmy z rodzicami do galerii oglądać meble. Wrócimy koło 15. Zostawiłam ci klucze na przedpokoju, jak chcesz możesz pozwiedzać okolicę. :)
                                                                                                                       Zuza."

Ala postanowiła tak uczynić. O 12 chodziła już uliczkami na osiedlu. Jej uwagę przykuło ogłoszenie dotyczące jazdy konnej. Stadnina znajduje się w Skałkowie.
- Zawsze chciałam spróbować nauczyć się jeździć.- pomyślała Ala.
- Na dodatek w Skałkowie, nie będę się musiała prosić, żeby mnie wozili.
Spisała numer telefonu i poszła dalej.
Podczas obiadu Ala od razu zapytała mamę:
- Widziałam ogłoszenie, że w Skałkowie jest stadnina! Będę mogła jeździć, prawda?
- Ty się lepiej zajmij nauką.- odburknął tata.
- Pewnie. Jeśli tylko będziesz chciała to się zapisz. Masz numer?
- No, spisałam.
- A właśnie, oglądaliśmy meble, ale nic fajnego w sklepach nie znaleźliśmy. Kupujemy na internecie. Jak będziesz miała czas to pooglądaj jakieś fajne meble i pospisuj, co ci się podoba.- powiedziała mama.
- Super. Urządzę sobie pokój.- cieszyła się Ala.

niedziela, 24 marca 2013

6 - Dziewczynka z Heartlandu.

Ala wróciła do domu.
- Jedziemy teraz do mnie.- powiedziała ciocia Zuza.
Po 40 minutach rodzice z Alą i ciotka Zuza byli już na miejscu. Mieszkanie Zuzy było dość duże. Znajdowało się w nowoczesnym bloku. Miała tam 3 pokoje, kuchnię, łazienkę i garderobę. Jeden z pokoi należał tymczasowo do Ali. Był średniej wielkości. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się biała komoda. Na przeciwko niej zwykłe łóżko. Obok okna, małe biurko i w rogu za biurkiem szafa. Ali to wystarczało.
Rozpakowała się i poszła do salonu. Bardzo ucieszył ją widok deseru, który przyrządziła ciocia. Uwielbiała jej potrawy.
- Siadaj i jedz.- uśmiechnęła się Zuza.
Około 22 wszyscy poszli już spać. Ala nie mogła tylko usnąć. Nowe miejsce, inny kraj. Patrycja nie odezwała się na Skype. "Na pewno odezwie się jutro"- rozmyślała. W końcu usnęła.
- Jedziesz z nami obejrzeć nowy dom?- obudził ją głos mamy.
- No pewnie!- natychmiast zerwała się z łóżka, ale chyba jednak za szybko bo po próbie utrzymania równowagi, opadła ciężko na łóżko.
- To za 20 minut wychodzimy. Szykuj się.- uśmiechnęła się mama.
Ala ubrała się i poszła do kuchni na śniadanie.
- Pomożesz mi?- zapytała Zuza.
- Pewnie, co mam zrobić?
- Pokrój szczypiorek i możesz posypać nim jajka. Masz tu deskę i nóż.
Podczas śniadania Zuza zaproponowała wypad do Galerii. Ala bardzo się ucieszyła. Uwielbiała zakupy w towarzystwie Zuzy i Emilki. Emilka również mieszkała w Krakowie.
Około godzimy 11, rodzina Ali, ciotka Zuza, Emilka i Kuba (wujek), byli na miejscu. Wieś Skałków była mała, ale za to piękna. Złote i zielone pola kontrastowały ze sobą. Niebo było błękitne z małymi białymi chmurkami.
- To chyba ten dom. Zaraz powinni być właściciele.
Oczom Ali ukazało się małe podwórko, z domkiem na środku. Okna miał koloru pięknego złotego dębu. W rogach z tyłu rosły morele. Była też huśtawka. Dom miał kamienną podmurówkę i Ali bardzo się podobał. Zresztą nie tylko jej. Wszyscy się zachwycali.
Pod dom podjechała srebrna Toyota. Wysiadła z niej miła rodzina z dwójką dzieci.
- Państwo Migalscy?
- Tak, Dzień dobry.- powiedział tata.
- Zapraszam do środka.- uśmiechnął się miły pan.
Domek w środku był śliczny. Kuchnia miała pas fioletowych płytek. W salonie mieściły się dwie małe sofy. Ściany były pomalowane na odcień śmietany, tylko ściana kominkowa była obłożona w czarnym kamieniu i pas podwieszenia na kolor zwany fuksją. Łazienka na dole była turkusowa. Mieścił tam się jeszcze gabinet.
U góry znajdowała się sypialnia, łazienka i pokój, który miał być pokojem Ali. Był duży, ale jeszcze nie umeblowany.
- Czyli meble państwo zabierają?- spytał tata.
- Tak. - uśmiechnęła się pani.
Mama z tatą wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Chyba o to im chodziło. Chcieli dom urządzić sami.
Potem rozmowy toczyły się na temat ceny i umowy. Ala zaczynała się nudzić. Wyszła na dwór i jej uwagę przykuła 7- letnia dziewczynka, ze smutną miną, siedząca na trawie. Nie bawiła się z bratem, który wesoło huśtał się na huśtawce.
Ala podeszła i zapytała:
- Hej, coś się stało?
Dziewczynka podniosła głowę, w jej oczach można było dostrzec łzy.
- Zabierasz mi wszystko.
Ala zrobiła ogromne oczy.
- Jak to? Nic ci nie zabieram. O co ci chodzi?- wydusiła.
- Zabierasz mi mój dom.
- Przecież się przeprowadzasz.
- A czy tam będzie Heartland?
- A co to?
W tym momencie dziewczynka rozpuściła się w powietrzu. Widać było tylko jakieś cienie. Ala dostrzegła tam galopującego konia.
Stała jak wryta.
- Gdzie jesteś?!- krzyczała.
- Ala co ty robisz? Chodź, jedziemy do Galerii.- powiedziała mama, gdy zobaczyła Alę w takim stanie.
Po południe spędziła przyjemnie. Była w kinie, na zakupach i na lodach. Zapomniała o tym co wydarzyło się w Skałkowie.

sobota, 23 marca 2013

5 - Pierwszy dzień w Polsce.

Lot przebiegł spokojnie. Gdy rodzina przeszła przez bramkę przywitali ich babcia, dziadek dwie ciocie i wujek.
- Witajcie. Tak się cieszymy.- mówiła babcia, tuląc się po kolei do wszystkich.
- Pomożemy wam z bagażami.- odrzekł wujek.
20 minut później siedzieliśmy już w samochodzie cioci Zuzanny. Była młodą, wysoką i szczupłą kobietą. Ala zawsze ją lubiła. Mogły wspólnie pożartować. Odkąd pamięta, w wakacje ciocia zabierała ją nad pobliskie jezioro, chodziły razem na lody. Mówiła na nią po prostu Zuza. Mąż Zuzy- Kuba i jedyny wujek Ali też był całkiem w porządku. Siostra Zuzy- Emilia, była do niej podobna. Często spędzały we trójkę razem czas.
Lotnisko było daleko od domu babci. Podróż zajęła im prawie 3 godziny. Na miejscu oczom Ali ukazał się znajomy jej widok. Ogromne podwórko. Na jego środku stoi niewielki domek z czerwoną dachówką. Bardziej brył nowoczesny niż staromodny. Po bokach rosły morele i jabłonie. Ala uwielbiała owoce stamtąd. Równo przycięta, pięknie zielona trawa, napełniała Alę pozytywną energią. Lubiła Polskę za to, że w lato jest tu tak ciepło i słonecznie. W Londynie było nieco chłodniej, ale również zdarzały się takie cudownie dni.
Z tyłu, za domkiem mieścił się piękny ogródek z kolorowymi kwiatami. Na wiosnę wszystkie kwitły i można było poczuć ich zapach już z daleka.
Wszyscy weszli do środka.
- Siadajcie już podaję kurczaka. -powiedziała babcia.
Po zjedzonym obiedzie, zasypywano Alę tysiącami pytań. Odpowiadała na nie, czasem niechętnie.
- Zapomniałabym! Muszę zadzwonić do Patrycji!- Ali udało się wyrwać na chwilę.
Włączyła komórkę i natychmiast zadzwoniła do przyjaciółki.
- Hej już jestem u babci w domu.
- To super jak minął lot?
- Całkiem spoko. Już tęsknię.
- Ja też. Dobra leć do rodziny. Odezwę się wieczorem na Skype.
- Okej. Pa.
Zeszła na dół do salonu.
- Tak właściwie to gdzie my będziemy mieszkać?- Alę nagle olśniło. Wcześniej było jej wszystko jedno.
- U mnie. - Wyszczerzyła się ciotka Zuza.
- Super!- Ala nie kryła zadowolenia. Zuza mieszkała w Krakowie.
- A potem?- zapytała po chwili Alicja.
- Kupujemy dom w Skałkowie. To wieś w pobliżu Krakowa.- powiedział tata.
- Ale już kupiliście czy dopiero kupicie?
- Jeszcze w Londynie rozmawialiśmy z państwem w sprawie oferty kupna. Jutro jedziemy ten dom zobaczyć. Jak sprawy dobrze pójdą wprowadzimy się za miesiąc.
Popołudnie zeszło na rozmowach. Ala wyszła na dwór i spędziła tam długie 2 godziny, rozkoszując się pięknymi krajobrazami.
- Chyba nie będzie tak źle. Miesiąc u cioci w Krakowie. Potem nowy domek. Nowi znajomi. Poradzę sobie.
Ala uśmiechnęła się sama do siebie, czując, że to początek jakiejś fantastycznej przygody.


                                                                          ***

Dziękuję za wszystkie komentarze, cieszę się, że się Wam podoba. :)
Skałków to nazwa wsi wymyślona przeze mnie.



4 - Podróż.



Od samego rana mama z tatą krzątali się po całym domu. Trzeba było w końcu sprawdzić każdy zakamarek. Ala poszła do kuchni i trafiła akurat na śniadanie.
- Siadaj i się pośpiesz wylot mamy o 10:45. Zanim dojedziemy, jeszcze ta cała odprawa!
- Spokojnie, najwyżej zostaniemy w Londynie. - Uśmiechnęła się szyderczo Alicja.
Mama obrzuciła ją chłodnym spojrzeniem i wyszła z pomieszczenia.
Ala właśnie miała przełknąć ostatni kęs kanapki, gdy nagle obok niej zadzwonił telefon. Mało co się nie udławiła.
- Muszę zmienić ten okropny dzwonek.- pomyślała.
- Patrycja?
- O której masz wylot?
- 10:45, a co?
- No jak to co, muszę tam być! - rzuciła pospiesznie przyjaciółka i się rozłączyła.
Po zjedzonym śniadaniu, poszła zabrać swoje bagaże na przedpokój.
- Co ty tam bierzesz! Nie przepuszczą nas! Mamy nadbagaż! Dawaj to na wagę! - wrzasnął tata kiedy zobaczył 3 duże walizki.
- Biorę wszystkie moje rzeczy. Mam je tak tutaj zostawić?
- Obiecuję ci, że pojedziemy na zakupy jak już się wprowadzimy, ale do samolotu zabierasz połowę tego co tu masz. - powiedział stanowczo.
- Ha. Ciekawe gdzie na zakupy na takim zadupiu? Będę chodzić przyodziana w suknię z prześcieradła przeplataną kwiatami i słomą z resztkami gnoju.- powiedziała ironicznie Ala.
- Życie na wsi jest bardzo przyjemne. Spędziłem tak całe dzieciństwo. A ty co? Z Metropolii arystokratka się znalazła.- tym razem tata obrzucił Alę sarkazmem.
Zignorowała to i dodała tylko:
- Dobra, podrzucę je Patrycji, może sobie coś ładnego weźmie.
Przytaknął tylko i poszedł na górę.
Ala poszła umyć zęby i uczesać swoje długie, brązowe, kręcone włosy. Spojrzała ostatni raz na łazienkę, swój pokój i zeszła na dół, pospieszana przez rodziców.
Przed domem stał czarny mercedes. Na widok rodziny Alicji, z samochodu wysiadła wysoka kobieta i również nie niższy mężczyzna. Rodzice Ali przywitali się z nimi, dali im klucze, rozmawiali chwilę. W ostatniej chwili z samochodu wysiadła dziewczyna, która mała może 14 lat. Minęła Alę w milczeniu, obrzucając ją lodowatym spojrzeniem.
Droga na lotnisko minęła bardzo szybko. Po drodze przejechali obok London Eye i Big Bena.
Gdy dojechali, zostawili samochód na parkingu i poszli na odprawę.
Było dużo ludzi.
- Kochanie, jak chcesz to pochodź sobie po sklepach nam tu długo zejdzie. Weź komórkę, zadzwonię jak będzie nasza kolej.
Ala jednak nie miała ochoty. Wolała poczekać w tłumie ludzi.
Nagle usłyszała, że ktoś ją woła. Odwróciła się i ujrzała Patrycję biegnącą w jej stronę. Przyjaciółki uściskały się ostatni raz. Ali napłynęły łzy do oczu. Patrycji też.
- Zadzwonię jak będę na miejscu. Masz tu reklamówkę z moimi ubraniami. Weź sobie co ci się spodoba albo porozdawaj. Nie mogłam wziąć wszystkiego.
- Dobrze. Trzymaj się.
Ala poszła za bramkę.
Dwie godziny później siedzieli już w samolocie. Stewardessy pokazywały plan, w razie lądowania na wodzie, gdyby ktoś zasłabł itp.
Ala patrzyła na nie w milczeniu. Wystartowali. Tego dnia niebo było nad Londynem bezchmurne. Widziała z góry ulice, wysokie budynki. Mimowolnie łza skapnęła jej na gazetę, którą trzymała w ręce.
- Kiedyś tu wrócę.- pomyślała.

piątek, 22 marca 2013

3 - Ostatni spacer.

- Przeprowadzam się do Polski.
- Kiedy?
- Za 2 dni.
- I co teraz?
Ala miała kompletną pustkę w głowie.
- Chyba muszę się ze wszystkimi pożegnać.
- No tak.
Ala zadzwoniła do paru koleżanek. Za godzinę wszyscy byli już u niej w domu.
- Chciałam wam tylko powiedzieć, że przeprowadzam się do Polski.
- Naprawdę? Do babci? - Zapytała Lily.
- Nie do końca. Do miasteczka niedaleko domu babci.
- Będziemy tęsknić. - Wydusiła Kate.
- Ja też. Będziecie mnie odwiedzać prawda?
- No pewnie- odpowiedziały chórem.
Potem zeszło im parę godzin nad rozmowami.
Po pożegnaniach, Ala została w domu sama z rodzicami.
- Nie pakujesz się? - zapytał ją tata.
- Mam już trochę rzeczy spakowanych, zaraz zajmę się resztą.
- Miłe te twoje koleżanki- powiedział.
Ala tylko się uśmiechnęła.
- Alicja!- zawołała ją mama.
- Co?
- Może przejdziemy się po Londynie ostatni raz?
- Dobra.
Popołudnie spędzili na oglądaniu ostatni raz miasta.
Big Ben, Tower Bridge, Hyde Park- to wszystko wydawało jej się teraz takie, jakby widziała to pierwszy i ostatni raz.

Następnego dnia w sobotę, obudził ją telefon od Patrycji:
- Za godzinę masz być pod Hyde Parkiem.
Rozłączyła się. Ala nie wiedziała o co chodzi, ale ubrała się posłusznie zjadła śniadanie i wyszła na przystanek metra.
Pod głównym wejściem do Hyde Parku stała Patrycja, Kate i Lily.
- O co chodzi? Zapytała Ala.
- Chciałybyśmy odwiedzić z tobą ostatni raz nasze ulubione miejsca. Mamy w planach Hyde Park, Oxford Street i naszą ulubioną Costę na Piccadilly Circus.
- Dziękuję wam. - Ala się uśmiechnęła.
Zwiedzały razem ich ulubione miejsca. Gdy dotarły do Costy, przyjaciółki wręczyły Ali dużą kartkę ze słonikiem. W środku były ich zdjęcia, podpisy i życzenia.
- Jej, jakie to piękne dziękuję.- wzruszyła się.
Potem dziewczyny rozeszły się.
Ala planowała się wyspać. Jutro był dzień podróży.


2 - Początek zmian.

Następnego dnia Ala obudziła się w takim stanie jak wczoraj tyle, że bez długopisu w ręce. Poszła do kuchni, zastała tam swoją mamę, która szykowała się do wyjścia.
- Gdzie jedziesz?
- Ostatni dzień w pracy, muszę się ze wszystkimi pożegnać. A ty nie idziesz do szkoły?
- Chyba tak zrobię. Mamo, chciałam cię przeprosić, że wczoraj tak się zachowywałam.
Mama podeszła do córki i przytuliła ją mocno.
- Masz prawo się tak czuć. Rozumiem cię, mi też nie jest łatwo. Zobaczysz jak już się przeprowadzimy, będziemy miały dla siebie więcej czasu, a do Londynu, lub gdzie tylko będziemy chciały, będziemy wyjeżdżać na wakacje.
Mama zabrała klucz i wyszła z domu.
Ali humor się poprawił. Miała dobry kontakt z mamą. Lubiła spędzać z nią czas, dobrze się dogadywały. Mogła powiedzieć jej wszystko.
Ala rozmyślała nad tym, jak sobie poradzi w nowej sytuacji. 
Nagle zerwał się jej koło ucha, przeraźliwie głośny dzwonek telefonu.
- Słucham?
- Czemu cię w szkole nie ma? - zapytała Patrycja.
- Jak to? Przecież jest dopiero.. - i  w tym momencie spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę 10:30.
- Kurde, już się szykuję zaraz będę, cześć. - Rozłączyła się i pobiegła do swojego pokoju się przebrać.
Zdążyła akurat na początek 3 lekcji.
- Przepraszam za spóźnienie.. - Nie dokończyła bo nauczycielka od geografii przerwała jej:
- Spokojnie dzisiaj mamy luźną lekcję, siadaj.
Alę zdziwiło zachowanie nauczycielki, ale bez słowa siadła w ławce obok Patrycji.
- Zaspałaś? - zapytała Patrycja.
- Tak, jakby. Słuchaj muszę z tobą porozmawiać, ale lepiej u mnie w domu. Idziemy po tej lekcji.
- Przecież mamy dzisiaj 7 godzin. Halo, druga gimnazjum się kłania.
- Nie obchodzi mnie to, idziemy do mnie po tej lekcji.
- Chcesz uciec?
- Muszę...
Ali i Patrycji udało się wymknąć ze szkoły. W drodze do domu Patrycja nie dawała Ali spokoju.
- Co to za ważna rozmowa, że musimy ją przeprowadzić u ciebie w domu?
Ala nie odezwała się.
- Hej, coś się stało?
Były już parę metrów od domu Ali, gdy nagle wybuchła:
- Tak stało się! Przeprowadzam się stąd na jakąś beznadziejną wieś do Polski. Zostawiam wszystko rozumiesz?! Ala wybuchła płaczem.
Patrycja zdezorientowana, przytuliła przyjaciółkę i w ciszy doszły do domu.

1 - Today is the last day in this wonderful world.




- Nigdzie nie jadę! Mam ci to przeliterować?
- Dobrze siedź sobie tutaj, ja się idę pakować.
Ala pobiegła do swojego pokoju, zatrzasnęła drzwi i zaczęła płakać.
- Mam zostawić wszystkich znajomych?!  Co ja im powiem?! Że przeprowadzam się na jakąś wiochę!
Ala wraz z rodziną mieszkała na przedmieściach Londynu. Kochała to miejsce. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby mieszkać gdzieś indziej. Do Polski, w rodzinne strony, przyjeżdżała tylko na wakacje i to nie zawsze. Lubiła spędzać tam czas, w małym miasteczku u babci. Ale lubiła też wracać do domu. Podobało jej się, że mieszka w dużym mieście, ma pod ręką mnóstwo galerii handlowych, sklepów, kin. Wszędzie można było pojechać metrem. Teraz miało być inaczej. Miała przeprowadzić się do małego miasta w Polsce.
- Przecież ja tam się zanudzę!
Ali bardziej było szkoda samego miasta, które opuszcza niż jej znajomych. Tak na prawdę lubiła może ze 3 osoby, w tym swoją przyjaciółkę Patrycję, która również miała rodzinę w Polsce, ale na drugim jej końcu.
- Dowiaduję się, że wyjeżdżam za 3 dni. Jak ja mam się z tym wszystkim ogarnąć.
Ala otworzyła pamiętnik i napisała w nim tylko jedno zdanie:
"Today is the last day in this wonderful world."